W 1976 na terenie dawnego obozu został wzniesiony pomnik ofiar Drancy według projektu Szlomo Selingera, zaś od 1989 funkcjonuje stowarzyszenie zajmujące się upamiętnianiem wydarzeń związanych z obozem w Drancy. W 2001 cały kompleks zabudowań mieszkalnych la Muette został uznany za „zabytkowy obszar chroniony”. Na stworzenie muzeum na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego potrzeba trzech lat i - według szacunków - ok. 50 mln zł. Teraz jest tam tymczasowa plenerowa wystawa, z kilkunastoma Zlokalizowany był na terenie dawnego obozu II (Lager II), określanego początkowo jako obóz artylerii polowej (Feldlager). Przez lata szkolili się tu pruscy, a później niemieccy żołnierze. W czasie kolejnych wojen przetrzymywano tu jeńców: w trakcie wojny prusko-francuskiej (1870–1871) – żołnierzy francuskich, a podczas I wojny Czy na terenie byłego obozu powstaną domki jednorodzinne? Sprawą od kilku dni żyją lokalne media, a w temacie u burmistrza Zgorzelca interweniowała posłanka z Wrocławia. O planowanej zabudowie w tym miejscu dowiadujemy się z tablicy informacyjnej, ale również z interaktywnej mapy na stronie geoportal.gov.pl, gdzie widać, w jaki Do prokuratury trafiło zawiadomienie o odnalezieniu miejsca na terenie dawnego obozu NKWD nr 10 w Rembertowie, gdzie mogą być pochowani więźniowie. Aktualizacja: 01.12.2020 21:42 Publikacja Droga krzyżowa przejdzie po terenie dawnego obozu na Majdanku. Już po raz 22 - Kurier Lubelski Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem . kBLNa. „Apelujemy do władz Miasta Torunia o poważne rozważenie sensu kontynuowania inwestycji na terenie obozu” - piszą uczeni, politycy, samorządowcy i Honorowi Obywatele Miasta Torunia Jacek Smarz„Apelujemy do władz Miasta Torunia o poważne rozważenie sensu kontynuowania inwestycji na terenie obozu” - piszą uczeni, politycy, samorządowcy i Honorowi Obywatele Miasta Torunia. Do mediów trafiła informacja o odkryciu kolejnych masowych grobów na terenie dawnego obozu jenieckiego na Glinkach. Od lat wiemy, że na tamtym terenie zginęło około 15 tysięcy żołnierzy radzieckich więzionych przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej. Obóz nie przestał działać również po wojnie, niemieckich strażników zastąpili strażnicy z czerwonymi gwiazdami na czapkach z NKWD, a więźniami stali się wzięci do niewoli żołnierze Wehrmachtu. Teraz z każdym dniem odsłania się straszna skala tragedii, jaka tam wydarzyła się także w latach powojennych. W przeprowadzonych wcześniej i obecnie trwających ekshumacjach wydobyto już prawie 3 tysiące szczątków żołnierzy niemieckich, przy wielu z nich znaleziono nieśmiertelniki pozwalające określić tożsamość zmarłych. Odkryto również szczątki kobiet i dzieci. Pojawiają się wspomnienia, dokumenty, świadkowie, dzięki którym można przypuszczać, że na terenie obozu byli również przetrzymywani, że również tam ginęli Polacy - z Bydgoszczy, Torunia, Borów Tucholskich - oni nie nosili nieśmiertelników, dzięki którym można zidentyfikować ich wśród masy na ten temat: Osiedle Cmentarna Polana na Glinkach w Toruniu?Zaskakująca jest decyzja o budowie osiedla mieszkaniowego na terenie dawnego obozu jenieckiego, mimo powszechnej wiedzy o tragicznych wydarzeniach, które tam miały miejsce, choćby w pierwszym okresie istnienia obozu w latach 1941-1945. Tym bardziej zaskakująca jest decyzja o kontynuowaniu prac budowlanych, mimo znalezienia kolejnych masowych grobów dokładnie w miejscu mającego powstać osiedla. Należy poważnie zastanowić się, czy nie przekroczono granicy, za którą trudno już mówić o szacunku dla zmarłych i szacunku do miejsca ich pochówku. Jak byśmy zareagowali na wieści, że gdzieś w miejscu zbiorowych polskich mogił w Niemczech czy Rosji buduje się osiedle mieszkaniowe? Tym bardziej że do dziś na Glinki przyjeżdżają rodziny tragicznie zmarłych z Niemiec i Rosji po to, żeby poznać miejsce kaźni, odszukać swoich też Tajemnica kamienicy przy Rynku Staromiejskim [ZDJĘCIA] Czytaj dalej - kliknij poniżej:Apelujemy do władz Miasta Torunia o poważne rozważenie sensu kontynuowania inwestycji na terenie obozu, może należy jednak przerwać budowę i powstające obiekty przeznaczyć na cele edukacyjne, muzealne lub takie, które nie będą tak raziły w kontekście miejsca ich powstania na terenie obozowych grobów? Apelujemy o dokładnie przebadanie całego obszaru obozu na Glinkach, mając nadzieję, że również właściciele prywatnych nieruchomości pozwolą przebadać swój teren. Apelujemy do władz Miasta Torunia i prywatnych inwestorów o dokładne zapoznawanie się w przyszłości z miejscami planowanych inwestycji, żeby nie dochodziło już nigdy więcej do równie makabrycznych sytuacji. Apelujemy o właściwe upamiętnienie tamtego miejsca. Jest to również przyczynek do podjęcia dalszej dyskusji o właściwym upamiętnieniu innych miejsc martyrologii w Toruniu, choćby Forcie VII, Forcie VIII, gmachu Gestapo i UB. Apelujemy o szacunek do miejsc wielkich tragedii, Glinek i innych wyżej wymienionych, bez względu na miejsce pochodzenia ofiar, które nie zginęły z żołnierską bronią w ręku, ale zmarły z wycieńczenia, głodu, chorób lub zostały wprost zamordowane. Czytaj też: Monitoring w przedszkolu i żłobku. Kto podgląda dzieci?Dr Hubert Czachowski - dyrektor Muzeum Etnograficznego w Toruniu; prof. Stanisław Dembiński - były Rektor UMK i senator RP ; prof. Jan Hanasz -Honorowy Obywatel Miasta Torunia; Adam Kowalkowski - przewodnik, wiceprezes Towarzystwa Opieki nad Zabytkami w Toruniu; prof. Krzysztof Mikulski - prezes Towarzystwa Miłośników Torunia oraz Polskiego Towarzystwa Historycznego; prof. Zofia Mocarska-Tyc - Kierownik Zakładu Wiedzy o Kulturze Instytutu Literatury Polskiej UMK; Lech Narębski - były Miejski Konserwator Zabytków; Marcin Orłowski - badacz dziejów Stalagu w Toruniu, dziennikarz; prof. Wojciech Polak - historyk dziejów najnowszych Torunia, członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej; dr hab. Antoni Stawikowski - Honorowy Obywatel Miasta Torunia; prof. Andrzej Tyc - były wojewoda toruński i senator RP; dr Jerzy Wieczorek - Honorowy Obywatel Miasta Torunia; Józef Wierniewski - były dyrektor V LO w Toruniu; Jan Wyrowiński - były Wicemarszałek Senatu Maciej Rydzewski Nazwa szkołyZespół Szkół Ponadgimnazlanych w Kaliszu Pomorskim Ulica i nr domu szkołyWolności 20 Kod pocztowy szkoły78-540 Miasto szkołyKalisz Pomorski Dane zespołu Nauczyciel – Opiekun - imię i nazwiskoMaciej Rydzewski Pierwszy uczeń Uczeń 1 – imię i nazwiskoKacper Kłos Drugi uczeń Uczeń 2 – imię i nazwiskoTobiasz Głowacki Trzeci uczeń Uczeń 3 – imię i nazwiskoKonrad Hubert Nowak Miejsce pamięci Nazwa miejscaOflag IID Gross Born Dokładny opis miejscaOflag II D Gross Born (Grossborn-Westfalenhof) był niemieckim obozem jenieckim dla oficerów. Z nazwy wywnioskować można: Oflag – obóz jeniecki dla oficerów, II – na terenie drugiego okręgu wojskowego, D – czwarty obóz jeniecki dla oficerów w tym okręgu wojskowym, Gross Born – na terenie tej miejscowości. Trafiali tu polscy żołnierze po klęsce kampanii wrześniowej, żołnierze i oficerowie francuscy i radzieccy, oficerowie polscy przenoszeni z innych oflagów, powstańcy warszawscy oraz jeńcy jugosłowiańscy. Przetrzymywani na terenie obozu jeńcy za wszelką cenę starali się stwarzać pozory normalnego życia, obóz słynął z rozwiniętej siatki konspiracyjnej, a przede wszystkim z życia obozowego zorganizowanego na ogromna skalę (teatr, chór, koło samokształcenia - przekształcone w Studium Pedagogiczne). Na terenie obozu działała konspiracja związana z AK i organizacją Odra. Na miejscu dawnego obozu można obecnie znaleźć dwa pomniki, tablicę informacyjną z planem obozu, miejsce do wypoczynku z ławeczkami. Głębiej w lesie znajduje się cmentarz z bezimiennymi brzozowymi krzyżami. Na terenie obozu znajduje się cmentarz, na którym spoczywają polscy oficerowie. Uwagę przykuwa też krzyż stojący niedaleko cmentarza, na wzniesieniu. Uderzający jest jego projekt, bo wykonano go z różnych metalowych elementów znajdujących się na terenie obozu. Ten krzyż stoi w miejscu, gdzie była obozowa kaplica. Poświęcił go kard. nom. Ignacy Jeż. Oflag II D Gross Born znajduje się w Kłominie, wiosce w gminie Borne Sulinowo. Najwygodniej dostać się do miejscowości Kłomino kierując się z Bornego Sulinowa na Nadarzyce i następnie skręcając w prawo. Po kilku kilometrach napotkać można znak kierujący bezpośrednio do miejscowości. Na trasie znajdują się drogi szutrowe. Miejsce jest dostępne prze cały czas ze względu na położenie w terenie leśnym, brak obiektów zamkniętych. W położonym niedaleko Oflagu II D Bornym Sulinowie znajduje się Izba Muzealna z ekspozycją poświęconą obozowi jenieckiemu. Adres: Aleja Niepodległości 28, otwarta od wtorku do piątku w godzinach 10:30 – 14:30. Żywa lekcja historii Opis przeprowadzonej żywej lekcji historiiLekcję historii przeprowadziliśmy podczas ósmej edycji Rajdu Szlakiem Ewakuacji Jeńców Oflagu II D Gross Born. Miejsca ściśle związanego z postacią gen. Witolda Dzierżykraja - Morawskiego. To tam stanął na czele konspiracyjnej organizacji "Odra" i stamtąd wyruszył w ostatnią drogę do obozu w Manthausen. Rajd odbył się w dniach od 6 do 8 czerwca 2019r. Byliśmy jego uczestnikami wraz z grupą 36 uczniów i absolwentów ZSP w Kaliszu Pomorskim. Organizatorem imprezy jest nauczyciel geografii w kaliskim liceum Paweł Łuczko. Celem rajdu jest upamiętnianie polskich oficerów, głównie żołnierzy września 1939 roku i powstańców warszawskich, którzy byli jeńcami Oflagu IID. Na pamiątkę ich ewakuacji, która miała miejsce w styczniu 1945r. do obozu w Sandbostel, organizowany jest rajd, którego trasa przebiega przez miejscowości znajdujące się na szlaku ewakuacji jeńców. Tegoroczna edycja rajdu rozpoczęła się na terenie Oflagu IID, gdzie spotkaliśmy się z dr Tomaszem Skowronkiem, Zastępcą Dyrektora Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku, znawcą historii Oflagu II D, obozowego życia i Skowronek opowiedział także o naszym bohaterze, co było dobrym wstępem do lekcji. Lekcję poświęconą niezwykłej historii gen. Dzierżykraja - Morawskiego przeprowadziliśmy w dniu 6 czerwca 2019r. na terenie Oflagu II D. Zaczęliśmy od rozdania uczestnikom rajdu przygotowanych przez nas ulotek poświęconych bohaterowi, tak aby mogli samodzielnie bliżej poznać tę postać. Opowiedzieliśmy o nim, a na koniec przeprowadziliśmy quiz sprawdzający wiedzę uczestników rajdu podzielonych na drużyny o naszym bohaterze. Quiz był jednym z zadań rozwiązywanych przez młodzież podczas rajdu, mającego także charakter gry terenowej, przygotowanej przez pana Pawła Łuczko. W ten sposób aktywnie włączyliśmy się do tej imprezy i upowszechniliśmy wśród uczestników rajdu wiedzę o gen. Dzierżykraju - Morawskim. Poza tym na trasie rajdu rozdawaliśmy ulotki o naszym bohaterze mieszkańcom miejscowości, przez które przechodziliśmy, zostawialiśmy je też, np. w sklepach czy świetlicach wiejskich. Udział w rajdzie był dla nas wyjątkowym przeżyciem, a szczególnie możliwość upamiętnienia jeńców, wśród których był nasz bohater, na terenie Oflagu II D. Cieszymy się, że w ten sposób mogliśmy oddać hołd generałowi. To jednak nie koniec naszych działań edukacyjnych. Mieliśmy okazję wraz z naszą klasą 1c w dniu 18 czerwca 2019r. wziąć udział w pokazach na poligonie drawskim w ramach ćwiczeń Dragon 19 z udziałem żołnierzy polskich i sojuszniczych armii NATO. Tutaj również opowiadaliśmy żołnierzom o konkursie i naszym bohaterze, a wśród nich generałowi broni Rajmundowi Andrzejczakowi, Szefowi Sztabu Generalnego WP oraz generałowi broni Jarosławem Mice, Dowódcy Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych. Spotkaliśmy także kombatanta, powstańca warszawskiego, który w 1945r. trafił do obozu w Santbostel, gdzie spotkał się z oficerami ewakuowanymi z Oflagu II D, kolegami gen. Dzierżykraja - Morawskiego. Opowiedzenie żołnierzowi AK o naszym bohaterze było niezwykłym przeżyciem. Planujemy nadal upowszechniać pamięć i prowadzić lekcje o gen. Dzierżykraju - Morawskim. Zaczniemy we wrześniu od naszej klasy wojskowej, której patronem został nasz bohater w ramach pilotażowego programu MON wspierania szkół ponadpodstawowych prowadzących klasy mundurowe. Sylwetka bohatera Imię i nazwisko bohateraWitold Dzierżykraj - Morawski Opis postaciDzieciństwo i młodość Witold Dzierżykraj – Morawski urodził się 25 marca 1895 roku w Oporowie w Wielkopolsce. Po maturze w 1913 roku został powołany do służby w armii niemieckiej. Po przeszkoleniu wojskowym rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Studia prawnicze przerwała mu I wojna światowa i służba w armii niemieckiej, gdzie dosłużył się stopnia podporucznika. W grudniu 1918 roku uczestniczył w Powstaniu Wielkopolskim. W wojsku i służbie dyplomatycznej II Rzeczpospolitej W styczniu 1919 rotmistrz Witold Dzierżykraj – Morawski został żołnierzem Wojska Polskiego, służąc w 1 pułku ułanów Wielkopolskich.. Od stycznia 1920 rozpoczął studia w Wyższej Szkole Wojennej. W wojnie z bolszewikami w 1920r. wziął udział jako szef sztabu VII Brygady Jazdy. Brał udział m. in. w bitwie pod Komarowem. Za wykazane w tej bitwie bohaterstwo otrzymał srebrny krzyż orderu Virtuti Militari. Po ukończeniu nauki otrzymał tytuł oficera Sztabu Generalnego i przydział do Inspektoratu Armii Nr 2 na stanowisko I referenta, a następnie został wykładowcą w Centralnej Szkole Kawalerii w Grudziądzu. Od 1923 roku przez 3 lata pełnił funkcję attaché wojskowego w Bukareszcie, a od 1928 do 1932r. roku w Berlinie. Od kwietnia 1932 do 1937 był dowódcą 25 pułku ułanów Wielkopolskich. Czołowy polski historyk wojskowości, profesor dr hab. Aleksander Woźny powiedział, że „pułkownik Witold Dzierżykraj-Morawski, będąc dowódcą 25 pułku ułanów zasłynął tym, iż z własnych funduszy „dofinansowywał” furaż dla tegoż pułku… Będąc attaché wojskowym w Berlinie, miał pełną świadomość, że – jak pisał w raportach – „za chwilę” Niemcy staną się ogromną potęgą militarną”… Na pułkownika awansował w styczniu 1935 r. Został oficerem sztabowym w Inspektoracie Armii we Lwowie. Od lipca 1939 r. został szefem sztabu Armii „Karpaty”, gdzie zastała go wojna. Maciej Morawski, bratanek pułkownika wspominał – „Gdy chodzi o mnie, to z dzieciństwa pamiętam, iż wuj Witold w roku 1939 był przekonany, iż niemieckie dywizje czołgowe błyskawicznie naszą armię rozbiją, że Rydz i jego sztab mają „niemądre i niebezpieczne złudzenia…” Bohater września 1939 roku W dniu 6 września płk Morawski został szefem sztabu Armii „Małopolska”, powstałej z resztek Armii „Karpaty” i „Kraków”. Dowódcą armii był gen Fabrycy, który nie sprawdził się w tej roli. Uległ depresji po śmierci bliskiej osoby i już 10 września 1939 r. opuścił swoich żołnierzy. Przez pierwsze 10 dni wrześniowych walk płk Morawski wykazywał dużą aktywność. Wysyłał meldunki do Naczelnego Dowództwa, walczył o jednostki bojowe, utrzymywał łączność z armią „Kraków”. Po porzuceniu armii przez generała Fabrycego, pułkownik Morawski starał się jak mógł utrzymać żołnierską karność. Kontynuował walkę z wrogiem i służbę Ojczyźnie zgodnie z honorem polskiego żołnierza. Podporządkował się dowódcy nowoutworzonego Frontu Południowego gen. broni Kazimierzowi Sosnkowskiemu, któremu po ucieczce gen. Fabrycego powiedział – „Panie generale, ponieważ mój dowódca opuszcza armię, uważam za obowiązek honoru być z Panem Generałem i proszę zabrać mnie z sobą, chociażby jako ochotnika”. Kiedy Armia Czerwona uderzyła na Polskę w beznadziejnej sytuacji postanowili przedzierać się z wojskiem do Francji. Generał Sosnkowski wysłał pułkownika w celu zorganizowania transportu. Podczas wykonywania rozkazu Morawski został ranny i Podczas i 1939 r. w miejscowości Dobrosin koło Żółkwi został wzięty do niemieckiej niewoli. Ranny płk Morawski został umieszczony w krakowskim szpitalu. Przebywał tam od 10 listopada 28 grudnia 1939 r. Podczas leczenia grono przyjaciół podjęło próbę wydostania go z niewoli, niestety bezskutecznie. Zadecydowało oficerskie słowo honoru, które dał Niemcom, że z szpitala nie ucieknie. Następnie do początku stycznia 1940r. przebywał w Krakowskim Dąbiu. W obozach jenieckich w Laufen i Braunsweigu W dniu 7 stycznia 1940r. znalazł się w Oflagu VII C w Laufen. Przebywał tam 5 miesięcy. Jak wspomina jeden za znających go oficerów – „Morawski był przez Niemców bardzo nie lubiany. Dwa razy wybieraliśmy go na Starszego Obozu. Nigdy Niemcy nie zatwierdzili tych wyborów”. Pod koniec maja 1940 r. płk Morawski został przeniesiony do Oflagu XI B Braunschweig, skąd latem 1940 r. trafił do Oflagu II C Woldenberg. Został Starszym Obozu „Zachód”, co świadczy o zaufaniu do niego i trosce o polskich jeńców. Organizował odczyty historyczne i podróżnicze. Stanął na czele Instytutu Angielskiego, zrzeszającego jeńców mówiących i uczących się tego języka. Do Niemców odnosił się lekceważąco i z dystansem. Po kłótni z oficerem Abwehry w sierpniu 1941r. płk Morawski został umieszczony w Oflagu II B Arnswalde. W konspiracji w Oflagu II B Arnswalde (Choszczno) Płk W. Dzierżykraj-Morawski trafił do Oflagu II B 3 września 1941 r. Już 28 września 1941r. został Starszym Obozu i komendantem konspiracji. W Choszcznie rozwinął i zreformował działalność konspiracyjną, pod jego kierunkiem zorganizowano grupy bojowe. Działał też w Klubie Literackim. Nawiązał stałą łączność z Polakami na robotach przymusowych. Doprowadził do usunięcia z obozu oficerów Volksdeutschów, co świadczy o jego wielkim autorytecie w obozie nawet wśród Niemców. Na czele organizacji "Odra" w Oflagu II D Gross Born (Borne Sulinowo) Płk W. Dzierżykraj-Morawski trafił do oflagu w Gross Born, 15 maja 1942 roku wraz z polskimi oficerami w miejsce jeńców francuskich wywiezionych do Arnswalde. Od razu został Starszym Obozu. Był nim aż do aresztowania we wrześniu 1944 r. Na terenie obozu funkcjonowała organizacja konspiracyjna ,,Odra’’, na której czele stanął płk Witold Dzierżykraj-Morawski. Podlegało mu ponad 100 zaprzysiężonych oficerów. Żeby przekazywać rozkazy poza obóz pisało się je na bibułkach i chowano w tytoniu z papierosów. Później osoby, które mogły opuszczać teren Gross Born przekazywały je dalej. Organizacja ,,Odra’’ zajmowała się działalnością wywiadowczą, rozpoznawaniem fortyfikacji i umocnień Wału Pomorskiego. Zajmowała się też odbudową polskiej armii, gromadzeniem broni i ułatwianiem ucieczek jeńcom wojennym. We wrześniu 1944 r. doszło do dekonspiracji i rozbicia organizacji przez Niemców. 7 września 1944r. został aresztowany przez gestapo płk Witold Dzierżykraj-Morawski. Jeniec obozu Gross Born plut. Stanisław Paprzycki tak wspominał moment aresztowania: ”Widziałem jak płk Witold Morawski szedł w towarzystwie dwóch oficerów niemieckich do wartowni. Po kilku minutach w towarzystwie tych samych oficerów wsiadł do samochodu i odjechał. Ostatni raz wtedy widziałem naszego starszego obozu, wspaniałego człowieka, bezkompromisowego jeśli chodzi o dochodzenie słusznych praw jenieckich i gorącego patrioty”. Istnieje hipoteza, że został aresztowany także za udział w spisku przeciwko Hitlerowi. Po nieudanym zamachu z 20 lipca 1944 r. płk Morawski miał stanąć na czele wszystkich obozów jenieckich. Śmierć w Mauthausen Płk Dzierżykraj-Morawski został „zwolniony” z obozu jenieckiego. Aresztowany trafił do Szczecinka, potem do Polic. Za pomocą tortur Niemcy chcieli uzyskać od pułkownika i pozostałych aresztowanych oficerów informacje o działalności konspiracyjnej i organizacji „Odra”. W śledztwie płk. Witold Morawski wziął całą winę na siebie, oświadczył, że on był dowódcą i wydawał rozkazy, a podlegli mu oficerowie są niewinni. Ostatecznie został skierowany do obozu koncentracyjnego w Mauthausen, gdzie trafił 9 października 1944 r. Otrzymał obozowy numer 107499. Płk. Morawskiego nie skierowano do pracy, co oznaczało, że został przeznaczony wraz z innymi oficerami z „Odry” do fizycznej likwidacji. Pułkownik przeczuwał śmierć. 9 listopada 1944 roku na pułkowniku Witoldzie Dzierżykraju-Morawskim i czterech jego oficerach dokonano egzekucji. Pułkownik Morawski żył jeszcze po strzale w tył głowy. Zginął dobity w bestialski sposób dopiero po kolejnych trzech strzałach. Tak zakończyła się trwająca od 1918 r. jego niezłomna służba dla Ojczyzny, której pozostał wierny do końca. Pamięć o bohaterze Śmierć pułkownika Witolda Dzierżykraja - Morawskiego stała się symbolem niezłomnej postawy i patriotyzmu polskiego żołnierza, który oddał w walce za niepodległą Ojczyznę, to co miał najcenniejsze - życie. Pamięć o nim zachowali przedwojenni oficerowie, z którymi walczył w kampanii wrześniowej oraz jeńcy współwięźniowie oflagów, a także członkowie jego rodziny. W latach komunizmu, pochodzący ze starego ziemiańskiego rodu, wszechstronnie wykształcony, mówiący sześcioma językami, mający kontakty i przyjaciół w całej międzywojennej Europie, tzw. sanacyjny oficer, jakim był płk Morawski nie miał szans na oficjalne upamiętnienie przez władze. Pamiętano o nim w Londynie, gdzie Naczelny Wódz PSZ gen. Władysław Anders w 1961r. awansował Witolda Dzierżykraja - Morawskiego pośmiertnie na stopień generała brygady. Dla nas uczniów klasy wojskowej, przyszłych żołnierzy Wojska Polskiego gen. Witold Dzierżykraj - Morawski jest wzorem polskiego żołnierza i oficera, patrioty, który całe swoje życie poświęcił służbie dla Ojczyzny. Zarówno w czasie pokoju, jak i w czasie wojny służąc jej niestrudzenie. Nigdy się nie poddał i w każdej sytuacji, nawet w niewoli i w obozie koncentracyjnym do końca zachował godność i honor polskiego oficera. Od roku szkolnego 2019/2020 klasa 2c, do której uczęszczamy została objęta pilotażowym programem MON wspierania szkół ponadpodstawowych prowadzących klasy mundurowe. Jednym z elementów programu jest znalezienie patrona klasy, żołnierza, który byłby dla młodzieży wzorem do naśladowania. Patronem naszej klasy będzie gen. Witold Dzierżykraj - Morawski. Ordery i odznaczenia gen. Witolda Dzierżykraja – Morawskiego 1. Order Wojenny Virtuti Militari IV klasy (11 listopada 1961) 2. Order Wojenny Virtuti Militari V klasy (30 czerwca 1921) 3. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (11 listopada 1937) 4. Krzyż Walecznych (dwukrotnie) 5. Medal Niepodległości 6. Krzyż Komandorski Orderu Korony (Rumunia) 7. Krzyż Komandorski Orderu św. Sawy (SHS) 8. Krzyż Żelazny I klasy (1917, Prusy) 9. Krzyż Żelazny II klasy (1915, Prusy) 10. Medal Wojenny (Grecja) Dodatkowe informacje o naszym bohaterze zamieściliśmy na założonym przez na fanpeagu na portalu faceebok po adresem: Wykorzystane źródłaOpracowania 1. Jaracz A., Generał Witold Dzierżykraj – Morawski 1895 – 1944, Koszalin 2002. 2. Bohatkiewicz J., Oflag II B Arnswalde, Warszawa 1985. 3. Buczak E., Gasztold T., Ruch oporu na Pomorzu Zachodnim w latach 1939 – 1945, Koszalin 1980. 4. Chmielarz A., Oflag II C Woldenberg – niepokonani, Kombatant nr 5 (221) maj 2009, s. 22 – 23. 4. Dalecki R., Armia „Karpaty” w wojnie obronnej 1939r. Rzeszów 1989. 5. Olesik J., Oflag II C Woldenberg, Warszawa 1988. 6. Sadzewicz M., Oflag II D Gross Born, Warszawa 1977. 7. Steblik W., Armia „Kraków” 1939, Warszawa 1989. 8. Szutowicz A., Odra, Kawaliera nr 4/2010, s. 21 – 25. 8. Zając S., Gen. bryg. Witold Dzierżykraj-Morawski (1895-1944), Polska Zbrojna nr 226/1995. Strony internetowe 2. 3. 5. 6. 7. W niemieckim obozie koncentracyjnym dla dzieci najmłodsi więźniowie mieli prostu umrzeć. Niemcy utworzyli obóz, aby zabijać polskie dzieci - powiedział PAP historyk, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu w Łodzi dr Ireneusz ma upamiętniać męczeństwo najmłodszych więźniów III Rzeszy przetrzymywanych od 1942 r. do 1945 r., w niemieckim obozie koncentracyjnym dla dzieci, na terenie wydzielonym z Litzmanstadt Ghetto. O tym, co działo się w barakach przy ul. Przemysłowej mają przypominać stałe ekspozycje, wystawy czasowe, spotkania z ocalałymi i działalność edukacyjna muzeum. Dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – Ofiar Totalitaryzmu w Łodzi (MDP OT) przypomniał, że placówka działa od połowy 2021 roku i jest instytucją kultury w organizacji. "Nasza tymczasowa siedziba mieści się na Piotrkowskiej 90 w Łodzi. Teraz najważniejsze dla nas zadania to przede wszystkim gromadzenie zbiorów – zabytków, dokumentów, które po opisaniu staną się eksponatami potrzebnymi w naszej działalności wystawienniczej" - podkreślił dyrektor Maj. Maj: "Musimy się spieszyć" "Musimy się spieszyć, bo byli więźniowie ocaleni z obozowego piekła oraz, w części, ich rodziny są już w podeszłym wieku. Niestety, bardzo szybko odchodzą” – zwrócił uwagę. "Znaczny nacisk kładę na spotkania z ocalałymi i ich rodzinami oraz na wizyty w terenie, gdzie udaje nam się jeszcze pozyskiwać autentyczne zabytki, głównie dokumenty z czasów istnienia obozu" – dodał. To niesłychanie trudna - jak ocenił historyk – praca, ale na razie udaje się ją wykonywać. "Trzeba tylko chcieć. Bardzo intensywnie poszukujemy dokumentów dotyczących obozu. Udało nam się niedawno pozyskać osiem wstrząsających listów dzieci do rodziców. Dzięki kontaktom, które nawiązaliśmy podczas ostatniego spotkania z ocalałymi jesteśmy w stanie odszukiwać te dokumenty" – opisywał dyrektor. "Materiały znajdują się w zbiorach prywatnych, często są to rodziny ocalałych lub osoby, które z więźniami niemieckiego obozu koncentracyjnego dla dzieci miały kontakt. Zbiory są rozproszone" – wyjaśnił. "Gościliśmy niedawno w niewielkiej miejscowości, gdzie udało nam się znaleźć i pozyskać dla naszych zbiorów kolejne dwa listy więźniów z ul. Przemysłowej" - powiedział Maj. "Mamy już informacje, że są dostępne inne dokumenty. Nie tylko listy, ale także zdjęcia, oryginalne kartoteki, karty z odciskami palców dzieci. Te materiały są do pozyskania z istniejących zasobów archiwalnych" – dodał. Pracownicy muzeum poszukują pamiątek Pracownicy muzeum docierają do różnych miejsc, gdzie mogą być pamiątki z tragicznych obozowych lat. "Takimi miejscami są izby pamięci, gdzie przeprowadzamy kwerendy. W wielu miejscowościach, często przy szkołach, urzędach są takie izby. Wiele z nich przyjmowało od okolicznych mieszkańców pamiątki związane z II wojną światową" – mówił Maj. "Okazuje się, że dzięki takim izbom pamięci udaje się odszukać szereg dokumentów związanych z losem ocalałych najmłodszych niemieckich więźniów, którzy przebywali w obozie przy ul. Przemysłowej”- wyjaśnił. Szef muzeum wspominał, że pracownicy placówki mają świadomość upływającego czasu, stąd częste, intensywne kontakty z ocalałymi. "To teraz kilkanaście osób, które przyjeżdżają na spotkania oraz ich rodziny. Niestety, to grono jest coraz mniejsze" – powiedział. "Bardzo nam zależy, aby upamiętnić, to, co jeszcze możemy. Robimy nagrania, notacje, wywiady z ocalałymi i członkami ich rodzin, bo przecież dużą wiedzę o tragedii obozu mają najbliżsi więźniów. Chcemy to zachować dla następnych pokoleń" – podkreślił Maj. "Zdarza się często, że to właśnie synowie, córki, wnuczęta ocalałych opowiadają nam o ostatnich wyznaniach, niemal na łożu śmierci, które powierzyli im więźniowie z ulicy Przemysłowej. To są wstrząsające relacje, którymi ocaleni nie dzielili się nigdy z innymi" – relacjonował historyk. "My to wszystko utrwalamy na wszystkich możliwych nośnikach w rozmaitych technologiach wysokiej jakości. Współpracujemy z fachowcami, aby było to robione jak najlepiej, aby można było potem te materiały wykorzystywać na przykład w filmach dokumentalnych" – podkreślił. Kontakt ze świadkami historii "Zależy nam również na utrzymywaniu bliskich kontaktów ze świadkami i ich rodzinami. To szalenie istotne, że takie osoby dzwonią do nas, piszą listy. Przypominają im się jeszcze nieopowiedziane historie, znajdują nieznane dotąd dokumenty. Ale nie tylko, dlatego, chcemy utrzymywać serdeczne kontakty z ocalałymi. Chcemy im pomagać w sprawach bytowych i urzędowych, a także po prostu spędzać z nimi i z ich rodzinami czas. Nie działamy wyłącznie jak instytucja państwowa - tworzy się więź, jesteśmy jak rodzina" – ocenił Maj. Dodał, że jego placówka to miejsce szczególne. Upamiętnia, bowiem coś, co nie mieści się po prostu w żadnych systemach wartości, w żadnej skali zbrodni – niemiecki obóz koncentracyjny, obóz śmierci dla dzieci. "Celem okupacyjnych władz niemieckich było stworzenie takiego miejsca, które miało – zabrzmi to złowrogo - rolę +praktyczną+. Obóz utworzono, aby zabijać polskie dzieci" – podkreślił dyrektor Maj. "Trzeba to powiedzieć, jasno i konkretnie. To nie była placówka opiekuńcza, to nie był jakiś tzw. poprawczak. W tym niemieckim obozie koncentracyjnym dla dzieci, najmłodsi więźniowie mieli prostu umrzeć" – mówił. "Te dzieci, które nie umierały, niewolniczo pracowały w nieludzkich warunkach, wiele kwalifikowano do zgermanizowania" - przypomniał. "Niemcom przeszkadzało, że oprócz dzieci niemieckich są też dzieci polskie – traktowano to, jako problem do +rozwiązania+, a jednym z narzędzi owego +rozwiązania+ był obóz na Przemysłowej" – powiedział. Obóz dla dzieci Niemiecki obóz koncentracyjny dla dzieci został celowo zaprojektowany przez okupantów tak, aby otaczały go tereny Litzmannstadt Ghetto, aby nikt nie mógł odkryć, że za tragedią więzionych tu Żydów, kryje się jeszcze jeden dramat – gehenna polskich dzieci zamkniętych w obozie koncentracyjnym, który formalnie - w 1942 r. - został wydzielony z getta. "To była pięciohektarowa działka. Obóz był podporządkowany innej administracji niż ta z Litzmannstadt Ghetto, czyli niemieckiej policji bezpieczeństwa. To było bardzo przemyślane, +sprytne+, posunięcie Niemców. Spoglądając na archiwalny plan zobaczymy, że obóz był otoczony ze wszystkich stron terenami getta" – powiedział Maj. "Informacje o niemieckim obozie śmierci dla polskich dzieci nie przedostały się na Zachód. Dopiero po wojnie zaczęto o tym mówić, ale też nie do razu" – dodał. "Nawet w pierwszych procesach obozowych wachmanów Sydonii Bayer i Edwarda Augusta, nie pojawiały się w szerszym kontekście informacje o popełnionych na terenie obozu przy Przemysłowej zbrodniach. Określano to miejsce, jako obóz przy ul. Brzezińskiej (obecnie ul. Wojska Polskiego – PAP)" – przypomniał. "Świadomość, wiedza na temat funkcjonowania obozu była bardzo ograniczona. Przełomem były lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku, kiedy powstał Pomnik Pękniętego Serca i zakończył się proces Eugenii Pol" – podkreślił dyrektor. Używająca także imienia Genowefa, Eugenia Pol, która podczas okupacji zmieniła nazwisko na Pohl była znaną z okrucieństwa strażniczką. Zanim trafiła przed sąd pracowała w… żłobku przy ul. Współzawodniczej w Łodzi, kilkaset metrów od obozu, w którym katowała dzieci. "Po wojnie bardzo dobrze jej się wiodło. Wróciła do nazwiska Pol, uprawiała sport, trenowała rzut oszczepem. Widywana była w siedzibie Związku Bojowników o Wolność i Demokrację (ZBoWiD), organizacji kombatanckiej działającej w czasach PRL" – relacjonował Maj. Podkreślił, że przeżycia obozowe dzieci – trafiających na Przemysłową za spowodowane biedą drobne wykroczenia lub po aresztowaniu przez Niemców rodziców - pozostawiły w ich psychice niedające się zatrzeć ślady. "Nie da się tego opowiedzieć bez emocji. Były tu dzieci w wieku od kilku miesięcy do 16 lat. Niektóre przywożone były z rodzeństwem. Maleńkie kilkuletnie dzieci opiekowały się jeszcze młodszymi siostrami i braćmi. Gehenna tych dzieci zaczynała się od odebrania ich z domów. Można powiedzieć, że były porywane" - powiedział PAP dyrektor MDP OT. "Potem był transport w nieludzkich warunkach, następnie sam rygor obozu. Dzieci już na początku swojego uwięzienia przeżywały prawdziwą traumę. Jeden z więźniów wspominał, że przy wejściu do obozu ujrzał zabitego przez niemieckich oprawców chłopca, który wisiał na obozowych drutach ogrodzenia. Trudno się dziwić, że ocalali wspominają obóz, jako piekło" – opowiadał Maj. "Wszystkie liczby dotyczące przywiezionych tu i zabitych dzieci, wywiezionych dalej i pozostałych do wkroczenia Rosjan małych więźniów nie oddadzą ich rzeczywistych przeżyć" – podkreślił. Ponad 3 tys. dzieci przeszło przez obóz Historycy szacują, że przez obóz na Przemysłowej przeszło ok. 3 tys. dzieci, kilkaset z nich zabili Niemcy. Niektóre z dzieci poddano germanizacji. Kilkaset przeżyło do wkroczenia Rosjan. Liczby te – jak podaje Maj – są ciągle weryfikowane, także poprzez ostatnie badania pracowników muzeum. "Mówimy o liczbach, ale my musimy dotrzeć do prawdy traktując każdą zbrodnię Niemców indywidualnie, tak jak losy dzieci. Trudno powiedzieć, czy niektóre ofiary zostały odnotowane" - tłumaczył. "Już po wkroczeniu Armii Czerwonej – według relacji świadka - niektóre dzieci włamały się do magazynu żywności. Łapczywie jadły zawartość znalezionych konserw, a z powodu długotrwałego wycieńczenia głodem, umierały…" – opowiadał. "Musimy wyjaśnić wszystkie możliwe aspekty zbrodni dokonanych w tym niemieckim obozie koncentracyjnym, w obozie śmierci dla dzieci" – podkreślił Maj. "Liczymy, że, jeśli do końca tego roku - realizując prośbę z apelu ocalonych do prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej – miasto przekaże muzeum działkę na terenach dawnego obozu, to za trzy, cztery lata może tam powstać siedziba naszej placówki" – przewidywał dyrektor. "Mamy nadzieję, że będzie to godne miejsce upamiętniające ten straszny obóz dla najmłodszych więźniów, niewinnych polskich dzieci. Co ważne, jako placówka muzealna nie chcemy wyłącznie zajmować się eksponowaniem przedmiotów i dokumentów z tych strasznych czasów" – powiedział historyk. "Przede wszystkim mamy nadzieję, że będziemy wkrótce mogli dotrzeć do każdej szkoły średniej w Łodzi i regionie, a może nawet w całej Polsce, aby przekazywać słowa pamięci o niemieckim obozie śmierci dla dzieci. Chcemy nagrać specjalną lekcję historii na ten temat" – podsumował dyrektor Maj. Autor: Hubert Bekrycht Tak obecnie wygląda teren byłego obozu koncentracyjnego KL Plaszow. Plenerowa wystawa, z kilkunastoma tablicami, będzie prezentowana tutaj do czasu utworzenia docelowego Muzeum - Miejsca Pamięci KL Plaszow Fot. Anna KaczmarzGmina Kraków nabyła działkę, o powierzchni około 0,15 hektara, w rejonie ulic Swoszowickiej i Abrahama, w obrębie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Plaszow. Kupno tego gruntu to kolejny element porządkowania terenu, który ma się zamienić w nowe muzeum. Z wnioskiem o pozyskanie tej nieruchomości wystąpiło do magistratu Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. To ono ma być przyszłym opiekunem Muzeum - Miejsca Pamięci KL Plaszow. Przy czym zgodnie z założeniami będzie to odrębna instytucja, prowadzona wspólnie przez gminę oraz Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Dzięki temu nowemu muzeum w Krakowie powstanie pełny program upamiętnienia, wielowątkowy, dotyczący anatomii zbrodni i cierpienia ofiar - mówi Michał Niezabitowski, dyrektor Muzeum Historycznego Miasta Krakowa. Obecnie na trasę pamięci opowiadającą o Holokauście składają się: Apteka pod Orłem na terenie dawnego getta, Fabryka Emalia Oskara Schindlera i Dom Śląski przy ul. Pomorskiej - siedziba gestapo. W założeniach KL Plaszow będzie dopełnieniem tej nowe znaleziskaMuzeum - Miejsce Pamięci KL Plaszow ma obejmować teren poobozowy między ulicami Kamieńskiego a Jerozolimską, wpisany do rejestru zabytków. Ma on powierzchnię 43 dyr. Niezabitowskiego więcej niż połowę osób przyjeżdżających do Płaszowa będą stanowić turyści zagraniczni. Sądząc po frekwencji w Fabryce Emalia, spodziewa się tutaj rocznie pół miliona odwiedzających. Oto 15 najbardziej zadłużonych gmin w Małopolsce Do tej pory został przygotowany scenariusz dla przyszłego muzeum, które ma przywrócić pamięć o ofiarach obozu. Dokonano aktualizacji projektu architektonicznego. Przeprowadzono zakrojone na szeroką skalę badania archeologiczne terenu poobozowego. Teraz trwa ich drugi etap i do dotychczas pozyskanych ponad 6 tys. zabytków archeologicznych dołączają kolejne Znaleźliśmy bardzo dużo kul. Musimy się im dokładnie przyjrzeć, bo wiemy też, że na terenie obozu po wojnie przez kilkanaście miesięcy stacjonowała Armia Czerwona i miała strzelnicę - zaznacza Niezabitowski. Ale co do niektórych pocisków jest już pewność, że pochodzą z niemieckiego pistoletu parabellum. Wiadomo już również, gdzie były miejsca rok temu otwarto plenerową wystawę pomiędzy ulicami Kamieńskiego i Wielicką. W miejscach ważnych dla historii obozu rozstawiono 19 tablic, które zawierają archiwalne zdjęcia, krótkie informacje historyczne, jak też fragmenty relacji świadków. Magistrat informuje, że od wielu miesięcy toczą się rozmowy z ministrem kultury odnośnie współprowadzenia nowego muzeum. Z kolei Rada Miasta w listopadzie br. podjęła uchwałę zobowiązującą prezydenta Krakowa do podjęcia działań na rzecz utworzenia tej nowej instytucji. W połowie grudnia prezydent Krakowa podpisał zarządzenie dotyczące zgody na nabycie na rzecz gminy działki nieopodal ulic Swoszowickiej i Abrahama. Jej wartość wynosi około 200 tys. zł. Nieruchomość właśnie została pozyskana. Jak zaznacza Wydział Skarbu Miasta, w związku z tworzeniem Miejsca Pamięci KL Plaszow do nabycia pozostała jeszcze kolejna działka od strony ul. Jerozolimskiej, ale poza obrysem dawnego obozu. Jednak w tym wypadku z zakupem trzeba poczekać do czasu uregulowania stanu prawnego Od strony ul. Jerozolimskiej, na terenie przyległym do dawnego obozu potrzebujemy miejsca, by urządzić strefę recepcyjną, gdzie odwiedzający kupią bilet, coś zjedzą, skorzystają z toalety - tłumaczy dyr. Michał za 50 mln złIstotą przyszłego upamiętnienia ma być zachowanie autentyczności przestrzeni poobozowej. W planach jest uporządkowanie zieleni, odwodnienie terenu, ponadto wprowadzenie małej architektury ( ławki) oraz odpowiednie przygotowanie alejek. Będą utwardzone kamieniem, wygodne zarówno do chodzenia, jak i do poruszania się na wózku inwalidzkim. Zostanie oznaczona lokalizacja budynków obozowych, a ich odkryte relikty będą wyeksponowane. Planowana inwestycja obejmuje remont konserwatorski i rewitalizację Szarego Domu przy ul. Jerozolimskiej 3, w którym w trakcie funkcjonowania obozu znajdował się karcer, katownia. To jedyny zachowany historyczny budynek na tym terenie, będzie w nim wystawa. Oprócz tego wzniesione zostaną dwa nowe obiekty: Memoriał (pomieści wystawę opowiadającą historię obozu i getta krakowskiego) oraz Centrum Turystyczno-Edukacyjne. Szacuje się, że całościowy koszt upamiętnienia wyniesie ok. 50 mln złotych. Dyrektor Niezabitowski ocenia, że od momentu zakończenia prac projektowych i uzyskania stosownych pozwoleń potrzeba będzie około półtora roku na realizację przedsięwzięcia. Do nowego muzeum można by zatem wejść na przełomie 2020 i 2021 SPRAWDŹ: Gdy okazało się, co jest treścią filmu "Berek", ówczesna dyr. Muzeum Stutthof zażądała zniszczenia całego materiału, uznając, że jest on profanacją Miejsca Pamięci; autor filmu żądania nie spełnił – oświadczyło Muzeum Stutthof. Dziś taki film na terenie muzeum nie mógłby powstać - o krótkometrażowy film "Berek" w reżyserii Artura Żmijewskiego z 1999 r. Obraz pokazuje nagich ludzi grających w berka w autentycznej hitlerowskiej komorze gazowej. Miejsce jego nagrania zostało niedawno zidentyfikowane jako komora gazowa obozu Stutthof. W środę Izraelskie Centrum Organizacji Ocalałych z Holokaustu, Centrum Szymona Wiesenthala i kilka innych organizacji zwróciło się do prezydenta Andrzeja Dudy i premier Beaty Szydło o wyjaśnienia, dlaczego zezwolono na nakręcenie w byłym obozie Stutthof tego filmu. Miejsce jego nagrania zostało niedawno zidentyfikowane jako komora gazowa obozu Stutthof. W przesłanym PAP oświadczeniu Piotr Tarnowski, pełniący funkcję dyrektora Muzeum Stutthof od 2007 r., poinformował, że film „Berek” nakręcono w komorze gazowej znajdującej się na terenie byłego obozu w 1999 r., kiedy placówką kierowała, zmarła w 2004 r., Janina Grabowska-Chałka. Tarnowski zaznaczył, że z posiadanych przez placówkę informacji wynika, iż reżyser filmu „został zobowiązany przez ówczesną dyrektor Muzeum Stutthof do uzyskania akceptacji scenariusza, co miało nastąpić przed rozpoczęciem realizacji filmu”. „Reżyser z tego zobowiązania nie wywiązał się. Mimo to doprowadził do powstania filmu. Gdy okazało się, co jest jego treścią, dyrektor Muzeum Stutthof zażądała zniszczenia całego materiału, uznając, że jest on profanacją Miejsca Pamięci. Artur Żmijewski zobowiązał się do zniszczenia filmu, jednakże, podobnie jak w przypadku obietnicy przedłożenia do akceptacji scenariusza, zobowiązania nie dotrzymał” – poinformował w oświadczeniu Tarnowski. Dodał, że ówczesna dyrekcja Muzeum nie podjęła w sprawie filmu żadnych dalszych działań „najwidoczniej uznając, że byłaby to dla niego niezasłużona reklama”. Dyrektor muzeum: dziś taki film na pewno,by nie powstał Tarnowski zaznaczył, że dziś taki film na terenie Muzeum Stutthof nie miałby szansy powstać. „Obecnie w instytucji obowiązują precyzyjne zasady uzyskiwania zgody na filmowanie; określone i wprowadzone zostały przez obecnego dyrektora Muzeum” – napisał też dyrektor informując, że zasady te znaleźć można na stronie internetowej placówki. Dyrektor zaznaczył, że ekipie filmowej, która uzyska zgodę na filmowanie, zawsze towarzyszy wyznaczony pracownik Muzeum, który nadzoruje prawidłowość wykonywania przez nią prac i zgodność z wcześniej zaakceptowanym scenariuszem. „Filmujący zobowiązani są do złożenia oświadczenia, że materiał zrobiony na terenie Muzeum Stutthof nie jest sprzeczny z prawdą historyczną, nie narusza dobrego imienia ofiar KL Stutthof oraz nie godzi w dobre imię Miejsca Pamięci” – zaznaczył Tarnowski. „Obecna dyrekcja Muzeum Stutthof jednoznacznie i zdecydowanie potępia tę produkcję Artura Żmijewskiego i uznaje ją za profanację Miejsca Pamięci. Tego typu +sztuka+ nie powinna być realizowana w żadnym byłym obozie koncentracyjnym” – podkreślił też dyrektor. Dodał, że strony, „które składały zapytanie w tej sprawie”, uzyskały już z Muzeum odpowiedź o treści podobnej jak ta zawarta w oświadczeniu przesłanym PAP. Film zaprezentowano w 2015 roku na wystawie w krakowskim Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK, co wywołało oburzenie środowisk żydowskich na całym świecie. Po fali protestów film został czasowo usunięty z wystawy, ale potem muzeum zadecydowało o jego przywróceniu. Organizacje, które w środę zwróciły się do polskiego prezydenta i premier o wyjaśnienia, zaznaczyły, iż dopiero przeprowadzone ostatnio szczegółowe badania ujawniły, że miejscem, gdzie nakręcono film była komora gazowa w obozie koncentracyjnym Stutthof i właśnie to odkrycie skłoniło je do zażądania wyjaśnień od polskich przywódców i administracji Muzeum działającego na terenie dawnego obozu. W wystosowanym w środę oświadczeniu wspomniane organizacje domagały się wyjaśnienia, jak można było nakręcić ten film w komorze gazowej oraz dlaczego zabrakło odpowiednich przedsięwzięć lub kontroli, które by temu zapobiegły. Żądały także, by w polskich placówkach muzealnych tego rodzaju obowiązywały i były ściśle egzekwowane stosowne kodeksy postępowania, oraz by materiały artystyczne lub wizualne wyprodukowane wbrew tym dyrektywom były konfiskowane i niedopuszczane do publicznego obiegu. (PAP) autor: Anna Kisicka aks/ itm/

jaka instytucja działa obecnie na terenie dawnego obozu