Minęły dwa lata i przez ten cały czas byłam pewna, że Mariusz był ze mną szczery, a całą tę Kamilę mamy już dawno za sobą. Gdy wyrzuciłam ją z domu, ona zerwała kontakt z Hanką z dnia na dzień. Moja córka nie rozumiała, czemu tak się stało, a ja złożyłam mężowi obietnicę, że nigdy jej o tym nie powiem.
Zmarł w 2001 roku. Zaledwie półtora roku po tych wydarzeniach artystka ogłosiła, że jest w drugiej ciąży. Za kilka miesięcy na świecie pojawił się jej drugi syn, Szymon. Jego ojcem jest Tomasz Kujawski, czyli drugi mąż artystki i jednocześnie jej menadżer. Ich miłość wiele przeszła. Urszula wyrzuciła męża z domu.
Dziecko doprowadziło matkę do ostateczności. "Wyrzuciłam go z domu". Parenting. 19 maja 2022, 14:00. Autor: Patrycja Sibilska. Kartki z pamiętnika matki. Wyrzuciłam go z domu. Źródło: yacobchuk/Getty Images. "Kartki z pamiętnika matki" to cykl który powstał dla mam i ojców, którzy wirują w tornadach swoich dramatów, dla nas
Wyrzuciłam syna i synową z mojego mieszkania. To był moment, który nadszedł po długich latach napięć i konfliktów. Moje imię to Barbara, a moje mieszkanie, które przez lata było moim azylem, stało się areną niekończących się sporów.
I — jak grom z jasnego nieba — informacja: kiedy najstarsza córka miała 5 lat, a ja spodziewałam się syna, mój mąż pojechał na pół roku do Europy, żeby zarobić dodatkowe pieniądze na remonty w domu mojej babci, w którym wtedy mieszkaliśmy i spędziliśmy całe życie.
Budowaliśmy go razem | Jasło Nasze Miasto. Wierdakowie: Syn wyrzucił nas z domu. Budowaliśmy go razem. Wierdakowie: Syn wyrzucił nas z domu. Budowaliśmy go razem. Pani Grażyna i pan Andrzej twierdzą, że to oni zapewnili zdecydowanie większą część funduszy na budowę. Syn zapewnia, że jego wkład był bardziej znaczący. Jakub Hap.
IgMVS. Urszula bardzo przeżyła śmierć pierwszego męża i pogrążyła się w żałobie. Gwiazda znalazła ukojenie w ramionach drugiego męża. Nie było łatwo. Zdecydowała się nawet wyrzucić go z domu. Urszula, to wokalistka, która karierę rozpoczynała w latach 80. Od samego początku nie mogła narzekać na brak fanów. Wylansowała między innymi takie hity jak: Dmuchawce, latawce, wiatr, czy Malinowy król. Na jej przebojach wychowują się kolejne pokolenia Polaków i młodych słuchaczy. Mimo że jej grafik do dnia dzisiejszego pęka w szwach, udało jej się założyć rodzinę i ułożyć życie wyszła za gitarzystę Budki Suflera, Stanisława Zdybowskiego. Był on kompozytorem wielu jej piosenek. Para wspólnie doczekała się syna — Piotra. Niestety ich miłość przerwała choroba nowotworowa i śmierć mężczyzny. Zmarł w 2001 półtora roku po tych wydarzeniach artystka ogłosiła, że jest w drugiej ciąży. Za kilka miesięcy na świecie pojawił się jej drugi syn, Szymon. Jego ojcem jest Tomasz Kujawski, czyli drugi mąż artystki i jednocześnie jej menadżer. Ich miłość wiele wyrzuciła męża z domu. Co się stało?Urszula zrobiła oszałamiającą karierę, ale też sporo w życiu przeszła. Wszystko postanowiła opisać w biografii. W maju ukazała się książka zatytułowana po prostu Urszula, która jest wywiadem rzeką, jaki przeprowadziła z artystką dziennikarka — Ewa Baryłkiewicz. Gdy rozmowy schodziły na tematy osobiste, nie były one łatwe. W książce opowiedziała o trudnym momencie małżeństwa z młodszym o 20 lat walczył z wiatrakami. Rozpaczliwie próbował udowodnić, że jest tym właściwym mężczyzną, bo mnie kocha. Próbował te stresy uśpić alkoholem, a że miał kaskę, to i innymi używkami: koksem, trawką, czy co tam było mężczyzny doprowadziły do tego, że gwiazda podjęła bardzo drastyczne środki i wyrzuciła go z domu, grożąc rozwodem. Przez długi czas była jednak usiłowałam się go wytłumaczyć. Słowem, byłam współuzależniona. W końcu odbił się od ściany. Wiedzieliśmy, że dalej tak być nie może, że musi nam ktoś pomóc, bo sami z tego nie wyjdziemy. Nie spodziewał się jednak, że każę mu się wyprowadzić, że zagrożę rozstaniem. Po kilku latach Tomek mi za to podziękował, bo dzięki temu, że wyrzuciłam go wtedy z domu, musiał się zmierzyć z rzeczywistością. Znalazł ośrodek odwykowy w Charcicach koło Poznania i z własnej woli zgłosił się do niego na trudny moment okazał się lekarstwem na ich problemy. Tomasz pożegnał się z uzależnieniami i do dzisiaj stanowią oni bardzo zgrane i szczęśliwe z Tomaszem Kujawskim i synem Urszula i Tomasz Kujawski Urszula i Tomasz Kujawski - Pytanie na śniadanieKrystyna MiśkiewiczZ wykształcenia dziennikarka. Z zamiłowania ogrodnik, który każdą wolną chwilę poświęca swoim roślinom. Wielka miłośniczka przyrody, właścicielka kilku psów. Wegetarianka z wyboru.
237 837 910 213 Podobno największy lęk każdego rodzica, to by jego dziecko nie wyrosło na kolejnego Hitlera. Jedne dzieci będą prawdziwą dumą rodziców, inne staną się ich największą życiową porażką. Dla tej kobiety taką porażką był jej nastoletni syn, który przyznał się, że jest gejem... W obronie nastolatka wystąpił nieoczekiwanie jego dziadek, ojciec kobiety, która wyrzuciła syna z domu. Wydawałoby się, że jego poglądy powinny być, ze względu na wiek, bardziej konserwatywne, ale nic z tego. W liście zaadresowanym do córki bardzo dobitnie wyraził, co niej myśli: Droga Christine,Rozczarowałaś mnie jako moja córka. Masz rację, że mamy "czarną owcę w rodzinie", ale mylisz się co do osoby, która nią z domu Chada tylko dlatego, że przyznał się, że jest gejem - to jest dopiero prawdziwa "obrzydliwość". Rodzic, który występuje przeciwko swojemu dziecku, to jest właśnie zachowanie "przeciwko naturze".Jedyną mądrą rzeczą, którą powiedziałaś na ten temat, to że "nie wychowywałaś swojego syna, by został gejem". Oczywiście, że nie. On już się taki urodził i nie wybrał tego tak, jak nie wybrał tego, że jest leworęczny. Ty z kolei miałaś wybór i okazało się, że wyrządziłaś mu szkodę, masz ograniczone horyzonty myślowe i jesteś zacofana. Tak więc, skoro już zaczęliśmy proces wydziedziczania naszych dzieci, wydaje mi się, że nadszedł moment, byśmy powiedzieli sobie do widzenia. Teraz mam bajecznego (jakby to ujął gej) wnuka, którego muszę wychować i nie mam już czasu dla córki-dziwki bez (jeśli) odnajdziesz w sobie serce, zadzwoń do Ojciec Oglądany: 237837x | Komentarzy: 213 | Okejek: 910 osób Zobacz też Najpotworniejsze ostatnio Naj… oglądane Ulubione Komentowane Najnowsze artykuły Jak to drzewiej bywało
fot. Fotolia Dobrze wiedziałam, że Adrian ma dziewczynę. Sam mi się do tego przyznał. Nie mam zwyczaju budować swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu, więc chociaż bardzo mi się spodobał, obiecałam sobie, że będę się trzymać od niego z daleka. Ale serce nie sługa. Kiedy któregoś dnia zadzwonił i zaproponował spotkanie, nie wahałam się ani chwili. Umówiliśmy się na jedną randkę, potem drugą i trzecią. Po czwartej uznaliśmy, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Adrian nie od razu zerwał z tamtą dziewczyną Dla mnie było oczywiste, że jak się zaczyna nowy związek, to trzeba zakończyć stary. Ale dla mojego ukochanego – już nie do końca. – Monika jest bardzo wrażliwa. Boję się, że jak odejdę tak po prostu, z dnia na dzień, to wpadnie w depresję i nałyka się jakichś prochów – tłumaczył. – Co chcesz przez to powiedzieć? Do końca życia zamierzasz działać na dwa fronty? – zdenerwowałam się. – No pewnie, że nie. Ale muszę ją delikatnie przygotować do zerwania, spokojnie wytłumaczyć, że między nami koniec, a potem… pocieszyć ją jakoś. Nie mogę tak nagle przestać się z nią widywać. Chyba to rozumiesz, prawda? – dopytywał się. – W porządku, ale mam nadzieję, że to będą tylko przyjacielskie spotkania – odparłam, Nie podobała mi się ta cała sytuacja, lecz obawiałam się, że jeśli się postawię, to mój ukochany pomyśli, że mu nie ufam, i wróci do tamtej. Wtedy jeszcze nie byłam pewna jego uczuć. Musiałam tolerować ich spotkania, choć trzeba przyznać, że Adrian nie przesadzał z pocieszaniem Moniki. Nie gnał do niej po każdym telefonie, mimo że potrafiła wydzwaniać po kilka razy dziennie. Spotykał się z nią najwyżej raz w tygodniu. I zawsze mnie uprzedzał, że do niej jedzie. Teoretycznie więc nie miałam powodów do zazdrości… Ale oczywiście byłam zazdrosna. I to coraz bardziej. Żadna dziewczyna chyba nie lubi, gdy nad związkiem krąży widmo byłej. Zaciskałam jednak zęby i robiłam dobrą minę do złej gry. Liczyłam na to, że te wizyty wkrótce się skończą. Tymczasem minął miesiąc, potem drugi i trzeci – i nic się w tej kwestii nie zmieniało. Powoli traciłam cierpliwość. Obiecałam sobie, że przy najbliższej nadarzającej się okazji postawię Adrianowi ultimatum: albo ona, albo ja. Okazja trafiła się pół roku później Rodzice uznali, że jestem już wystarczająco samodzielna, żeby opuścić rodzinny dom. I podarowali mi mieszkanie, które odziedziczyli po babci. Byłam zachwycona. Spakowałam swoje rzeczy i natychmiast się tam przeprowadziłam. Adrian oczywiście chciał zamieszkać ze mną. – Możesz się wprowadzić choćby jutro. Ale pod jednym warunkiem: przestaniesz się widywać z Moniką. Miała już mnóstwo czasu, żeby otrząsnąć się po waszym rozstaniu – powiedziałam. – W porządku, kochanie, skończę to. I tak długo byłaś cierpliwa. Jestem ci za to bardzo wdzięczny – odparł. Odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że Monika należy już do przeszłości i nigdy więcej o niej nie usłyszę. Zamieszkaliśmy razem. To była bardzo dobra decyzja. Okazało się, że świetnie się dogadujemy i uzupełniamy. Wiele par przeżywa kryzys, gdy przychodzi im zmierzyć się z szarą rzeczywistością i problemami dnia codziennego. Kłócą się o drobiazgi, wytykają sobie wady. Ale nie my. Nasza miłość rozkwitła. Kiedy więc Adrian poprosił mnie o rękę, zgodziłam się. Myślałam, że nic nie jest w stanie zmącić naszego szczęścia. Że tak jak zaplanowaliśmy, wiosną przyszłego roku weźmiemy ślub i będziemy żyli długo i szczęśliwie. Jednak ostatnio stało się coś co sprawiło, że zwątpiłam w naszą bajkową przyszłość. Nigdy nie zapomnę tamtego letniego popołudnia Wyszłam z pracy w znakomitym humorze, bo szef napomknął, że dostanę awans. Do tego otrzymałam wiadomość od mamy, że jakaś para wycofała rezerwację sali, którą wymarzyłam sobie na wesele, i możemy wskoczyć na jej miejsce. Właśnie miałam wsiąść do samochodu, gdy jak spod ziemi wyrosła przede mną młoda dziewczyna. Trzymała za rękę na oko dwuletniego chłopczyka. – Masz na imię Iwona, prawda? – zapytała mnie znienacka. – Tak, a o co chodzi? – zdziwiłam się. – Jestem Monika. Na pewno o mnie słyszałaś. Byłam dziewczyną Adriana, zanim rozwaliłaś nasz związek – powiedziała, a ja zamarłam na chwilę, ale szybko się opanowałam. – Czego chcesz? – warknęłam – Podobno planujecie z Adrianem ślub… – zaczęła. – Owszem, ale tobie nic do tego – przerwałam jej rozeźlona. – Jasne, że nie. Ale to bardzo poważny krok, na całe życie. A ty chyba nie wiesz wszystkiego o swoim narzeczonym… – zawiesiła głos – Na przykład czego? – A tego, że ma dziecko. To jest Piotruś, jego syn – wypaliła, wskazując na chłopczyka stojącego obok. – Nie żartuj sobie – prychnęłam. – To wcale nie żart. Zobacz, tu jest akt urodzenia Piotrusia, z nazwiskiem Adriana… I oświadczenie, że będzie płacił na niego alimenty. Co miesiąc przelewa mi na konto pieniądze – wcisnęła mi do ręki dokumenty, a ja poczułam, jak oblewa mnie fala gorąca. – Po co mi to pokazujesz? – Dla twojego dobra. Żebyś wiedziała, na czym stoisz. Adrian jest wprost zakochany w synku. Regularnie go odwiedza, bawi się z nim, czyta mu bajki… – zaczęła wyliczać. – No i bardzo dobrze – przerwałam jej. – To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Adrian jest wspaniałym, odpowiedzialnym człowiekiem i powinnam za niego wyjść. Inni faceci uciekają przed nieślubnymi dziećmi. – Skoro tak, to życzę szczęścia – uśmiechnęła się dziwnie. – Nie dziękuję, żeby nie zapeszać – odparłam i nie czekając, aż się odezwie, wsiadłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon. Już nie uważałam Adriana za wspaniałego człowieka Gdyby w tamtej chwili stał obok mnie, pewnie bym go zamordowała. Powiedziałam tak, bo nie chciałam, żeby jego była dziewczyna zobaczyła, w jak wielki szok wprawiła mnie ta wiadomość. Ależ miałaby satysfakcję… A ja jakoś nie wierzyłam w jej szczere intencje. Czułam, że chce nas poróżnić i odzyskać byłego chłopaka. Nie ujechałam daleko. Byłam tak wściekła i roztrzęsiona, że nie potrafiłam skupić się na prowadzeniu samochodu. Zaparkowałam kilka ulic dalej i zadzwoniłam do Adriana. – Ty pieprzony oszuście, nienawidzę cię – wydarłam się na niego. – O co ci chodzi? – przeraził się moim wybuchem. – O co? O twoje dziecko. Słodziutkiego i ślicznego Piotrusia, którego ponoć kochasz nad życie – krzyczałam. Po drugiej stronie słuchawki zapanowała długa cisza. – Już wiesz? – usłyszałam wreszcie. – Owszem. Twoja Monisia mi go przed chwilą przedstawiła. – Miałem ci powiedzieć – westchnął. – Kiedy? Jeszcze przed ślubem czy dopiero po nim? A może nigdy? – nie odpuszczałam. – Chciałeś mnie oszukać, to podłe, to… – Słuchaj, to nie jest rozmowa na telefon – przerwał mi. – Jak wrócę do domu, wszystko ci wyjaśnię. – Tu nie ma co wyjaśniać. A do domu możesz przyjść. Zapraszam. Ale tylko po to, by spakować swoje rzeczy. Nie zamierzam z tobą rozmawiać – rzuciłam i rozłączyłam się. Adrian przyjechał do mojego mieszkania bardzo późno. Może bał się stanąć ze mną twarzą w twarz, zanim trochę ochłonę, a może najpierw pojechał do Moniki „podziękować” jej za to, co zrobiła. W każdym razie miałam kilka godzin, żeby się nieco uspokoić i przemyśleć pewne sprawy. Nadal byłam na niego wściekła, ale postanowiłam go wysłuchać. Uznałam, że to mu się ode mnie należy. Byłam z nim przecież taka szczęśliwa! Przyszedł skruszony, z wielkim bukietem kwiatów Kajał się, przepraszał. Tłumaczył, że dziecko zostało poczęte tuż przed tym, jak się poznaliśmy; że mnie nie zdradził. A nie powiedział mi o jego istnieniu, bo bał się, że go rzucę. – Kocham cię nad życie. Ale jeśli nie jesteś mi w stanie wybaczyć, to odejdę – powiedział na koniec. Od tamtej pory minęły dwa miesiące. Adrian mieszka u swojej mamy, bo jednak kazałam mu się wyprowadzić. Mimo przeprosin czułam się tak zraniona, że nie mogłam na niego patrzeć. Nawet ślub odwołałam. Ale im dłużej go przy mnie nie ma, tym częściej łapię się na tym, że bardzo za nim tęsknię. Chciałabym, żeby tak jak dawniej wziął mnie w ramiona, pocałował. Od jego mamy wiem, że ciągle ma nadzieję na wybaczenie. Może więc jednak powinnam zadzwonić i powiedzieć, żeby wrócił…? Tylko co będzie dalej? Czy kiedyś wybaczę mu to, że mnie oszukał? I zaakceptuję istnienie jego dziecka? Przecież nie mogę zabronić mu kontaktów z synem. To byłoby nieludzkie… Czytaj także:„Moja siostra znalazła miłość, ja nie. Nakłamałam jej, że narzeczony ją zdradza, bo zjadała mnie zazdrość”„W ciąży z przerażeniem patrzyłam na każdy dodatkowy kilogram. Prawie poroniłam, bo wymiotowałam po każdym posiłku”„Dla żony praca jest ważniejsza niż córka i ja. W naszym domu nie było miłości - póki nie zatrudniliśmy opiekunki”
"Kartki z pamiętnika matki" to cykl który powstał dla mam i ojców, którzy wirują w tornadach swoich dramatów, dla nas - mam i ojców którzy krzyczą bezgłośnie. Chociaż wiem, że nie jestem sama, że takich rodziców jak ja są setki, mam świadomość, że bardzo trudno podzielić się swoim problemem i wstydem jaki mu towarzyszy. Dlatego kiedy otrzymałam mail zatytułowany "Matka narkomana", zanim w ogóle go przeczytałam, wzięłam głęboki historieWiedziałam, że w tej historii znajdę fragment własnej. Nie myliłam się. Nie potrafiłam powstrzymać napływających do oczu łez, przy każdym kolejnym czytanym zdaniu. Poczułam się tak jakby Agnieszka, autorka listu, otworzyła mi szeroko drzwi i zaprosiła do swojego domu. Choć nasze opowieści są podobne, różnią się, jak ona sama powiedziała, milionami detali. Sytuacją w domu, przeżywanymi emocjami, wsparciem bliskich lub jego brakiem. Jesteśmy inne, ale obie nosimy nasz bagaż, wypchany po brzegi bólem, lękiem, niepewnością, złością i bezsilnością. ListTuż po lekturze napisałam do Agnieszki i poprosiłam o możliwość podzielenia się jej historią na łamach cyklu. Dlaczego? Wiem, że tworząc społeczność, mamy dużo większe szanse na to by pomóc sobie wzajemnie. Każda kolejna matka, czy ojciec, którzy chcą mówić o problemie, jakim jest uzależnienie od narkotyków wśród młodzieży, przyczynią się do tego, że coraz więcej osób zrozumie i nauczy się pomagać. Jeśli inni rodzice usłyszą nasz wspólny głos, może zastanowią się zanim wydadzą wyrok, zanim dokonają oceny, może zauważą, że w ich domach jest dziecko, które potrzebuje więcej uwagi, zrozumienia, miłości, albo wyraźnych granic? Może dzięki temu uratujemy nasze i ich dzieci? Dzień dobry, mam na imię Agnieszka i jestem matką narkomana. Syn ma 19 lat, jest uzależniony od marihuany. W dorosłe życie wszedł z wyrokiem za posiadanie i handel narkotykami. Wszystko zaczęło się gdy miał 14 lat. Wtedy na świat przyszedł jego niepełnosprawny brat. Nasz świat się zmienił. Nie bardzo miałam dla niego czas, wydawało mi się, że jest "duży i zrozumie", teraz wiem, że tak to nie działa... Znalazł sobie "rodzinę", która czas dla niego miała zawsze. Koledzy stali się najważniejsi i tak jest niestety do dziś. Dwa lata temu uciekł z domu. Wybrał moment, gdy z młodszym synem byłam na turnusie rehabilitacyjnym... Nie było go dwa miesiące. Kiedy skończył 17 lat został aresztowany po próbie napaści na mnie, znaleźli przy nim sporą ilość narkotyków. Trafił do aresztu. Wybuchła pandemia, został zwolniony do domu, czekał na wyrok. W lipcu 2020 został skazany na rok w zawieszeniu na dwa lata, obowiązek terapii i nauki w szkole. Niestety nie wyciągnął żadnych wniosków z tej lekcji. W marcu zeszłego roku wyrzuciłam go z domu. Nie dawałam już rady. Mój mąż (jego ojczym) bardzo mnie wspierał i razem walczyliśmy o to, by zgodził się na leczenie zamknięte. Stąd też ten drastyczny krok - wyrzuciliśmy go z domuby sięgnął dna. Niestety nie powiodło się, przygarnęli go dziadkowie, bo przecież tak się nie robi... Co ze mnie za rodzic, że wyrzucam własne dziecko? Bardzo szybko przekonali się z kim mają do czynienia, niestety nie chcieli tego pokazać i udawali że wszystko jest dobrze, że mu pomogli i on wychodzi na prostą... Do momentu, gdy naćpani koledzy wpadli do nich do domu z młotkami i zaczęli ich straszyć że ich zabiją, ponieważ mój syn, którego bardzo wtedy pobili, jest im winny pieniądze. To był moment gdy on wydawałoby się zrozumiał. Załatwił sobie pracę za granicą. (...) Niestety pół roku później wrócił do Polski , do znajomych i używek... Serce pęka, matka w głębi zawsze wierzy w swoje dziecko... Pozdrawiam serdecznie Agnieszka."W tym liście jest żal, złość, jest poczucie winy i wdzięczność, jest też wciąż tląca się nadzieja. Znam każdą z tych emocji, dlatego "przytuliłam" Agnieszkę i obiecałam sobie, że zgromadzę matki i ojców, których życiem rządzi nałóg ich dziecka, że znajdziemy razem sposób na zło. Przecież dobro zawsze zwycięża, szczególnie kiedy stanie się całą armią. Mam na imię Patrycja, jestem częścią internetowej redakcji Dzień Dobry TVN. Mój syn jest uzależniony od marihuany, ma za sobą kilka prób samobójczych. Cykl "Kartki z pamiętnika" powstał dla was i dla mnie. Przeczytacie tu historię moją i mojego syna. Historię kobiety i matki wyjątkowego nastolatka. Chcę, aby była to nasza wspólna droga do domu pełnego miłości i spokoju. Ufam, że tę drogę znajdziemy razem, dzięki doświadczeniom, rozmowom i spotkaniom ze specjalistami, lekarzami i terapeutami, które codziennie będę opisywała na kartkach tego pamiętnika, z ciepłą myślą o was. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i chcesz o tym porozmawiać, opowiedzieć nam swoją historię - napisz do mnie na adres redakcji: ddtvnonline@ serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. także:Autor:Patrycja SibilskaŹródło zdjęcia głównego: yacobchuk/Getty Images
Ojciec postanowił wrzucić z domu swojego 20-letniego syna. Chłopak w swojej relacji na Twitterze wyjawia szokujące powody jego decyzji. To, co zrobił mężczyzna, nigdy nie powinno mieć miejsca. -Ojciec wyrzucił mnie z domu, bo jestem gejem, napisał Adrian w swoim doświadczył homofobii i agresji ze strony swojej rodziny, a właściwie ojca. Kiedy postanowił wyznać im całą prawdę o swojej orientacji, jego świat legł w gruzach – ojciec postanowił wyrzucić go z domu. Takiej reakcji nie mógłby się spodziewać nawet w najgorszych przerażający w tej historii jest fakt, iż jego syn postanowił wyznać rodzinie, że jest gejem. Chyba możecie się domyślać, jak wyglądała jego reakcja… Co więcej, chłopak postanowił ją zrelacjonować na żywo to wstrząsające @andrewtneelAdrian, nasz dzisiejszy bohater jest jedną z tych osób, która zdecydowała się wyjawić swoim rodzicom prawdę o swojej orientacji. 20-letni chłopak nie chciał dłużej żyć w świecie przepełnionym kłamstwami. Reakcja rodziców całkowicie go zaskoczyła – agresja i brak zrozumienia to tylko nieliczne zachowania, z jakimi zetknął się wówczas relację rozpoczął od tego, że ojciec właśnie wyrzucił go z domu. Adrian dostał kwadrans na spakowanie swoich rzeczy i natychmiastową wyprowadzkę. Między mężczyznami doszło do szarpaninyAle bardziej niż fakt rękoczynów, zabolała go bierność ukochanej matki. Kobieta nie zrobiła zupełnie nic, aby stanąć w jego obronie. -Mówił, że jestem pedałem, śmieciem, szczurem i inne okrutne słowa i do wszystkiego przywoływał kościół ale najbardziej boli to, że nawet mama mnie nie broniła a nie powiedziałem ani jednego złego słowa- napisał Adrian. Po opublikowaniu wpisu spotkał się z lawiną komentarzy. Tym razem, o dziwo, w większości pozytywnych. Internauci chcieli mu pomóc i proponowali nocleg. Wśród chętnych znalazł się Redbad Klynstra. Przypomnijmy, że mężczyzna został wyrzucony z Na dobre i na złe za swój wpis dotyczący społeczeństwa ZDJĘCIA: @Klyn_KomarSetki osób pragnęło mu pomóc! @andrewtneelChłopak miał 15 minut na wyprowadzkę. ZOBACZ TEŻ:Mają miliardy na swoich kontach. Lista najbogatszych PolekMama niesłusznie skazanego Tomasza Komendy przeszła ciężkie chwile. Przyznała, że miała myśli samobójczeJamnik gigantycznych rozmiarów. Po śmierci właściciela ratownicy znaleźli psa, nie mogli uwierzyćGwiazda TVN zaręczyła się. Blond piękność pokazała spektakularny diamentNie żyje Jan KobuszewskiKiedy ksiądz powiedział Ewelinie, ile żąda za udzielenie ślubu, kobieta zdębiała. Takiej chciwości jeszcze nie widziała w swoim życiu
wyrzuciłam syna z domu